Strona główna » Aktualności » „Jestem typem pracusia, który zawsze chce, aby się rozwijać w tych najmniejszych rzeczach” – rozmowa z Joanną Chorążą

„Jestem typem pracusia, który zawsze chce, aby się rozwijać w tych najmniejszych rzeczach” – rozmowa z Joanną Chorążą

W bardzo młodym wieku trafiła do drużyny seniorskiej, a jeszcze wcześniej podjęła decyzję o wyprowadzce z małej miejscowości obok Wałbrzycha do Wrocławia. Jest idealnym przykładem na to, jak pracą można osiągnąć w życiu postawione cele. W #VolleyWrocław przeszła modelową drogę rozwoju, a dziś jest siatkarką ekstraklasowego zespołu i niewątpliwie dowodem na to, że działania fundacji Volley Wrocław nie idą na marne. Zapraszamy na rozmowę z Joanną Chorążą!

Fajnie jest być zawodniczką #VolleyWrocław?

Joanna Chorąża: Oczywiście, że tak! Od zawsze marzyłam, aby uczestniczyć w tych najwyższych rozgrywkach, co po części mi się udało.

Będąc zawodniczką UKS Janowice Sokoliki Wielkie uczestniczyłaś w Volleymanii. Jak to się stało, że trafiłaś tutaj?

To jest w ogóle ciekawa historia. Gdy pierwszy raz pojechałyśmy, wygrałyśmy we wszystkich kategoriach. Każdy nas pytał, gdzie są te Janowice, bo to mała miejscowość, której za bardzo nikt nie kojarzył. Razem z koleżanką grałyśmy w kategorii „dwójek” i przez cały cykl nie straciłyśmy nawet jednego seta. Potem dostałyśmy zaproszenie na obóz z #VolleyWrocław, z którego skorzystałyśmy. Co prawda koleżanka zrezygnowała potem ze sportu, jednak ja pozostałam z nim do tej pory.

Czy pamiętasz jakąś osobę, która się z tobą wtedy kontaktowała?

Trudno mi wymienić z nazwiska, natomiast pamiętam, że podczas ceremonii rozdania nagród zgłaszali się do nas organizatorzy, a wcześniej zostałam poinformowana o zaproszeniu na obóz. W związku z tym, że zostałyśmy wyróżnione, to mogłyśmy dostać specjalne koszulki, które wręczała Joanna Kaczor lub Monika Ptak. Potem były również rozmowy z naszymi rodzicami, aby przekonać ich o słuszności projektu.

Po zmianie klubu wywróciłaś swoje życie do góry nogami, przeprowadzając się do Wrocławia? Czy początkowo dojeżdżałaś na treningi?

Jak pojechałam na pierwszy obóz, to uczęszczałam jeszcze do piątej klasy w szkole w Janowicach. Gdy poszłam do szóstej, to wtedy trener Krowiak organizował specjalne treningi w środy dla grup naborowych. Tam przychodziło bardzo dużo dziewczyn, jednak większość była z Wrocławia. Ja natomiast dojeżdżałam. Tata zawoził mnie co tydzień, co było nie lada poświęceniem, bo nie mieliśmy blisko.

I tak trwało to całą szóstą klasę, a potem trzeba było podjąć decyzję o wyprowadzce do Wrocławia, co nie było łatwe. Przekonanie mamy było jedną z trudniejszych rzeczy, jaką do tej pory zrobiłam w życiu. 100 km od domu powodowało, że mama martwiła się o mnie. Jednak dzięki rozmowom z trenerką Anetą Walasek-Krowiak, trenerem Andrzejem Krowiakiem, czy ówczesnym dyrektorem udało się ją przekonać do tej decyzji.

Bardziej na wyjazdy na treningi nalegałaś ty, czy twój tata?

Zdecydowanie ja. Jednak rodzice zawsze mnie wspierali i nadal wspierają. Tata często zwalniał się z pracy, aby mnie zawieźć, gdyż trening był na 17:00. Trzeba pamiętać, że droga nie była krótka, a jeszcze dodatkowo w tych godzinach mogły powstawać korki. Nie mówiąc już o porze zimowej, gdzie w moich regionach jest ona czasami dużo bardziej odczuwalna, co powodowało, że warunki często były wręcz ekstremalne. Tacie bardzo podobało się to, jak jestem zaangażowana i widział, że mocno dążę do każdego celu.

Dla tak młodej osoby przeprowadzka do Wrocławia to totalne wyjście ze strefy komfortu. Było to trudne dla ciebie przeżycie?

Tak, to było wyjście ze strefy komfortu. Tym bardziej dla mnie, bo od zawsze byłam bardzo zżyta z moją rodziną. Miałam swoją grupę znajomych, a też nie należałam do osób mocno otwartych i chcących być w centrum uwagi. W związku z tym pierwszy rok był trudny, ale miałam również koleżankę, która w tym samym czasie przeprowadziła się do internatu, dzięki czemu łatwiej było mi rozwiązać wszelkie problemy. Najgorszą rzeczą dla mnie była na początku komunikacja miejska, bo nie miałam z tym wcześniej zupełnie do czynienia. Jednak teraz czuję się już swobodniej we Wrocławiu, bo po prostu częściej tu przebywam.

Od początku czułaś, że jesteś wyróżniającą się zawodniczką, czy wiedziałaś, że musisz mocno pracować, aby znaleźć się tu gdzie jesteś, czyli w seniorkach?

Trudno powiedzieć. Często byłam wyróżniana na różnych wyjazdach, jednak ja o samej sobie bym tak nigdy nie powiedziała i dalej nie powiem. Jestem typem pracusia, który zawsze chce, aby się rozwijać w tych najmniejszych rzeczach. Zawsze robiłam wszystko na 100% i to się nie zmieniło.

Dużym szokiem było dla ciebie włączenie do składu seniorskiego?

Tak, to był duży szok. Pierwsza informacja na ten temat padła, gdy był początek pandemii. My wtedy, wraz z kadetkami, wracałyśmy z półfinałów Mistrzostw Polski. Najpierw zadzwonił telefon od trenera Rafała Błaszczyka i totalnie się tego nie spodziewałam, tym bardziej, że byłam w tak młodym wieku. Wtedy rzeczywiście poczułam się doceniona i pierwszy raz uwierzyłam, że z siatkówką może wyjść coś na serio.

Czyli nie czułaś, że ten czas nadchodzi, tylko spadło to na ciebie jak grom z jasnego nieba?

Oj tak. Co prawda nie tylko ja wtedy dostałam tę propozycję, były również ze mną dwie dziewczyny z juniorek, jednak one również były bardzo zaskoczone.

Jak wyglądał twój debiut z Pałacem?

Zdecydowanie był we mnie ogromny stres. To też była taka sytuacja, że ja wcześniej nie byłam wpisywana w protokół meczowy, a tu nagle pojawiły się jakieś kontuzje, więc już sam fakt pojawienia się w kadrze był przeżyciem. Podczas meczu trener nagle zawołał, abym weszła na boisko. Na szczęście wszystko wyszło w porządku, a dziewczyny bardzo mnie wspierały na parkiecie.

Wiem, że wolisz grać na pozycji przyjmującej, niż libero. Jest to zdecydowanie zrozumiałe ze względu na możliwość atakowania. Zapytam więc tak: czujesz się lepszą przyjmującą, czy lepszą libero?

Trudne pytanie. Na libero jeszcze stosunkowo mało grałam, to jest mój pierwszy sezon na tej pozycji. Trener Mašek stara się dawać mi pograć fragmentami, czy to w lidze, czy na sparingach. W juniorkach sezon również zaczęłam na libero, potem zmieniłam na przyjęcie i szczerze mówiąc, trudno mi jednoznacznie to ocenić. Może za rok się to wykrystalizuje i będę w stanie na to bardziej konkretnie odpowiedzieć.

Co uważasz za największy sukces podczas pobytu w #VolleyWrocław?

Myślę, że Mistrzostwo Polski młodziczek w 2019 roku było takim wydarzeniem. Wtedy połączyły się dwa nasze zespoły trenerki Walasek-Krowiak i trenera Janczaka i w Giżycku udało nam się wywalczyć tytuł najlepszej drużyny w kraju. Jeżeli chodzi o mnie samą, to możliwość trenowania z seniorkami jest czymś, z czego jestem najbardziej zadowolona.

Jakie cele sobie stawiasz na przyszły sezon?

Chciałabym się zacząć przebijać do pierwszego składu. Kończy się również mój wiek juniorski, więc będę mogła w 100% skupić się na drużynie seniorskiej. Będę robić wszystko, aby moje notowania jak najbardziej wzrosły.

ROZMAWIAŁ FILIP DZIĘCIOŁ

Numer KRS Fundacji Volley Wrocław to: 0000446106

Skip to content